W Wyborczej - ciekawy tekst Aleksandry Pezdy:
oraz moja refleksja na marginesie rozważań.
Tekst analizuje przyczyny wtórnej, cywilizacyjnej dysgrafii dzieci. Jako winnego wskazuje się cywilizację, w szczególności zaś - mniej prac manualnych (ugniatania makaronu, ręcznych gier i prac), więcej komputera zamiast ołówka.
Przy tym... zaraz, zaraz: w badaniach (cytuję): "gorzej wypadały dzieci ze wsi niż z miast".
Dlaczego? Przecież na wsi można się spodziewać mniejszej liczby komputerów, gotowych makaronów, więcej okazji do wszelkich manualnych prac i ruchu, niż w mieście...
Zatem badacze nie zauważyli jakiejś zasadniczej zmiennej o najsilniejszym wpływie! Może mniejszy procent dzieci w przedszkolu lub/i mniejsza świadomość rodziców? Chyba jednak należy badania pogłębić.
Niezależnie od powyższego jest dla mnie oczywiste, iż (prawie) wszyscy dożyjemy niebawem czasów, kiedy umiejętność trzymania długopisu będzie lawinowo zanikać (u mnie prawie zanikła), podobnie jak dziś prawie nikt nie potrafi z bicza strzelić (to jak oni wszyscy konie poganiają??).